Liczba wyświetleń

środa, 23 października 2013

Nie znam głupszej istoty od siebie …


Jestem kretynką … i gdyby ktoś kiedyś zorganizował konkurs w tej kategorii zgarnęłabym główną nagrodę.
Zacznę może od początku. Znalazłam pracę. Nie jest to staż w salonie kosmetycznym, którego szukałam, lecz praca w sklepie spożywczym. Pracuje tam także moja mama. Właścicielką jest przyjaciółka mamy. Nie jest to szczyt kariery zawodowej o jakiej marzyłam, ale nie jest mi tam źle. Załoga super bo pracują tam także córki szefowej z którymi znamy się .. hoho i jeszcze dłużej, klienci bardzo mili (no przynajmniej większość) no i dobra pensja.
Chodzę tam  niecały miesiąc. Pierwszy dzień był jednym wielkim stresem. Później każdego dnia zdarzały mi się jakieś pomyłki, ale ostatnio szło mi bardzo dobrze. Już myślałam, że nic złego mnie nie spotka, aż do dziś …
Kurwa jak można pomylić polędwice sopocką z pieczenią myśliwską?? No jak??!! Zmyliła mnie cena, która leżała na tej właśnie wędlinie i sprzedałam klientowi  42 dag sopockiej za cenę myśliwskiej!! Żyjąc oczywiście w głębokim przekonaniu, że to właśnie ta myśliwska. O ja inteligentna inaczej! Zakuty łeb, zamiast zobaczyć co jest napisane na folii to zaufałam tej karteczce i bezmyślnie sprzedałam. Nawet mi przeszło przez głowę, że ta pieczeń jakaś dziwna, ale ja nie znam się na wędlinach- szczerze mówiąc, nie odróżniam ich- pomyślałam więc, że może teraz robią takie pieczenie?!! Gładkie, jednolite, jasne … Tsaa Nie moja droga! Nie ma takich pieczeni do jasnej cholery!!
Pośmiałyśmy się z szefową z mojej głupoty, sama wbijam sobie sztylety w ramach pokuty, ale przestało mi być do śmiechu gdy moja własna matka wyprawiła mi gorszą reprymendę niż ciocia (szefowa). Jest mi strasznie wstyd, nie mogę sobie darować, że jestem aż tak pusta. Wiem co czeka mnie jutro, pojutrze, popojutrze, a także za tydzień, za miesiąc, za dwa … będą darły ze mnie łacha jak nic! Pokazałam co potrafię, błysnęłam inteligencją … no to należy mi się! Zacisnę zęby wytrzymam, ale nie wybaczę sobie tego nigdy!! Nigdy!!
Od dziś mówcie mi SOPOCKA!! O.o

Mało tego dziadek ma raka i to złośliwego. Czeka teraz na wyniki czy nie ma przerzutów. Ciężko się patrzy na kogoś kto właściwie pogodził się z losem i wydaje się, że nie ma chęci na leczenie. Mówią ‘’rak to nie wyrok’’, ‘’rak to się leczy’’, ale nie zawsze da się z tego wyjść. Tego się boję, choć staram się nie dopuszczać tej myśli. Dziadek będzie żył jeszcze dłuuuugo, dłuuuugo. Chcę w to wierzyć.

P.S. Długo mnie nie było i nie wiem kiedy teraz znowu wrócę. Nie mam zbyt dużo czasu, w zasadzie to nie mam go na nic… nie oznacza to jednak, że o was nie pamiętam. Wręcz odwrotnie …

wtorek, 10 września 2013


Wiem, czasem błądzę, gubię rozsądek,
wpadając na ślepo kiedy wokół mrok
zrobię porządek, odnajdę harmonię,
zagram na nowo swego życia ton
biorę je w dłonie, rozpalam ogień,
to co złe spłonie, jak zły sen
wystarczy moment, by ciemną stronę życia
 zamienić w dzień
.



Wakacje, wakacje i po wakacjach. Jak ten czas pędzi, wszystko co piękne szybko się kończy i to prawda, że ‘’w życiu piękne są tylko chwile’’. W sierpniu przeżyłam parę takich chwil. Spędziłam świetny urlop, poznałam paru fajnych ludzi, zdałam egzamin zawodowy <radocha> no i prawie się zakochałam :P
Cały miesiąc spędziłam poza domem. Sierpień był intensywnym czasem. Najpierw tydzień pracowałam ciężko w pocie czoła żeby choć trochę zarobić na te moje upragnione i wyczekana wakacje, a po urlopie znowu do pracy. Było ciężko, czasami miałam już tego po dziurki w nosie. Dzień w dzień to samo, myliły mi się dni tygodnia, ale dzięki temu mój portfel nieco się powiększył :P Urlop udał się w stu procentach, bo jak nie cieszyć się z błogiego lenistwa i kompletnego odmóżdżeni. Sprawy ważne, które spędzały sen z powiek, zaprzątały cały umysł zostawiłam gdzieś za drzwiami w domu, zamknięte na cztery spusty! Byłam tylko ja, jezioro, las … żyć nie umierać : )
Wyjątkowo (choć nie wierze w te bzdury, mimo to zawsze czytam :P) mój horoskop wakacyjny sprawdził się, mniej więcej w 80%. Było wszystko:  że powiększę zasoby portfela, że wyjadę na wakacje, że poznam fajnych ludzi i że się zakocham…
To ostatnie sprawdziłoby się gdybym w ostatniej chwili (chwili która dzieliła mnie o włos od kompletnego szaleństwa na punkcie wybranka mego serca) nie dowiedziała się iż mój luby … ma żonę i dziecko o.O Cały czar prysł jak bańka mydlana i dobrze bo dzień zwłoki i byłoby po mnie. Głupie moje serce potrafi oszaleć w jednej chwili, ale równie szybko skreśla pozycje z listy oczekujących :P I żeby było jasne, nie jestem nieszczęśliwa z tego powodu. Zwyczajnie po tej bombie informacyjnej przeszło mi jak ręką odjął. Było jednak żal … nigdy nie spotkałam faceta równie miłego, troskliwego i zabawnego jak on. I wiecie jaką głupotą mnie ujął…? Tym, że potrafił mnie rozbawić w 5 min, a lęk przed pająkami potraktował poważnie, co nie zdarza się często. Zazwyczaj ludzie wyśmiewają, jak dorosły człowiek może bać się czegoś tak małego (nie mogę pojąć jak TO można nazwać czymś ‘’małym’’). On jednak bez cienia ironicznego uśmiechu, niczym rycerz na białym koniu ratował mnie z każdej opresji, a miałam niesamowitego pecha. Mieszkałyśmy w domku, w którym pod dachem na tarasie co wieczór zbierały się tłumy tego dziadostwa o.O  
Jak łatwo można sprawić żebym oszalała … :P 
Żal ogarniał mnie jeszcze mocniej gdy zbliżała się niedziela, nie chciałam wyjeżdżać, nie chciałam wracać do szarej rzeczywistości. Chciałam żeby ten urlop trwał wiecznie : ) 
Po powrocie czekała mnie chwila prawdy … Wyniki egzaminów zawodowych. Los chciał żebym była akurat wtedy u babci. Nie mogłam więc sama na własne oczy zobaczyć tych wyników więc poprosiłam o to siostrę. Zbudziłam ją bladym świtem każąc natychmiast logować się i sprawdzać. Trzy razy czytała mi całą tabelę, chciałam się upewnić, czy aby na pewno dobrze przeczytała. ZDAŁAM!! ZDAŁAM!! ZDAŁAM!! I to całkiem nieźle bo na 88% - dobry wynik : ) Z części testowej trochę gorzej, ale i tak się cieszę bo najbardziej obawiałam się, że właśnie tego nie zdam! Ze szczęścia nawet się delikatnie wzruszyłam :P
Niedługo jak wiecie rozpoczynam nowy kierunek. Wizaż i stylizacja paznokci (dla przypomnienia), zamierzam też szukać stażu. Mam nadzieje, że wszystko pójdzie po mojej myśli ; ) 

W powietrzu już czuć jesień … nienawidzę jesieni. Pomimo iż ma w swojej gamie piękne kolory to przytłacza mnie niesamowicie … myślę jednak, że znajdą się takie chwile dzięki którym będę miała powód do uśmiechu : ))

Pozdrawiam wrześniowo- LiLi ;**
.

niedziela, 28 lipca 2013


A niech się ludzie śmieją, nieważne
 Słowa już nie zmienią nas żadne ...




Kompletnie straciłam wenę... do rysowania i do pisania, dlatego tak długo mnie tu nie było. Natchnienie odeszło, za to wdarł się okropny leń ogarniający każdy milimetr mojego organizmu. Nic mi się nie chce, kompletnie nic …  

Nie było mnie również dlatego, że zrobiłam sobie tygodniowy urlop. Pojechałam do sióstr na kilka dni, a potem z jedną z nich odwiedziłyśmy dziadków.  Co prawda wróciłam już w środę, ale sami rozumiecie … leń!Jutro wracam tam z powrotem. Dziadek idzie na kilka dni do szpitala trzeba trochę pomóc babci. Na szczęście z dziadkiem nic poważnego się nie dzieje : ) W związku z tym mój urlop nieco się przedłuży.

Jutro idę także do szkoły załatwić formalności związane ze szkołą. Mało brakowało, a zrezygnowałabym w cholerę z tej całej nauki. Babki w sekretariacie doprowadzają mnie do istnego szału! Trzy razy pytałam kiedy będzie już coś wiadomo o tej całej zniżce na czesne dla absolwentów i trzy razy dostawałam inną odpowiedź. Okazało się, że o tym czy dostanę rabat :P czy też nie dowiem się dopiero gdy utworzą grupę. Postanowiłam więc zapisać się i sprawdzić moje ‘’ślepe’’ szczęście (O którym już wam kiedyś wspominałam. Biorąc pod uwagę jak bardzo jest ono ślepe-marne szanse na otrzymanie rabaciku :P) Trzeba wierzyć w cuda więc wierzę. Właściwie to mój mamcik najdroższy mnie ostatecznie namówił ‘’-A idź dziecko, jak chcesz się uczyć to idź.. a nóż dostaniesz tę zniżkę … - a jak nieee? -Damy rade! Idź!’’ No to idę. Jak mus to mus, zwłaszcza kiedy mama każe :P hehe

Teraz będę ‘’studiumowała’’ na kierunku wizaż i stylizacja paznokci. Dopełnienie mojej kariery zawodowej :P Po wakacjach zabieram się ostro za szukanie stażu! Życzcie mi szczęścia  :)

Z przyjemniejszych rzeczy to dziękuje za trzymanie kciuków za urlop. Udało się. Domek nad jeziorem zarezerwowany wyjeżdżam 18 sierpnia. Jedziemy we trzy: ja, moja siostra cioteczna i koleżanka. Będę się odmóżdżać  i na maksa dobrze bawić :)

Nie wiem kiedy teraz tu zajrzę (może trochę prędzej niż ostatnio) więc życzę wam moi kochani udanej już drugiej połowy (jak ten czas leci) wakacji, dużo słońca i uśmiechu :)

czwartek, 11 lipca 2013

Weny ciag dalszy ...

Okropna lipcowa pogoda. Ciągle pada ... pada, pada ... i paaada :( 

Nie opuszcza nas deszcz i mnie jeszcze nie opuściła wena twórcza. Rysuję więc w każdej wolnej chwili i to tak intensywnie, że zabrakło mi dziś ołówka :P 
Swoją drogą dziwna sprawa, do tej pory już dawno odeszłoby mi natchnienie, a tu ... niespodzianka! Nadal się trzyma i odejść nie chce :P
Tak więc, przedstawiam wam kolejną, malutką porcję moich bohomazów :)






P.S. Trzymajcie kciuki żeby urlop, który zaplanowałam na sierpień wypalił mi w stu procentach :))


środa, 3 lipca 2013

... pojawia się i znika ...

Wraz z nadejściem lipca, odwiedził mnie pewien niespodziewany gość.
Jest to kobieta... Kobieta piękna, tajemnicza, a zarazem wymagająca.
Nie odwiedza mnie często, lecz gdy już się wprosi wymusza na mnie całkowite skupienie tylko i wyłącznie na swojej osobie.
W takiej sytuacji mogę jedynie posłusznie wykonywać jej polecenia ... 

Mowa o wenie :) Nawiedziła mnie wczoraj więc dziś zamiast ględzić, smęcić i opowiadać pokaże wam owoce mojej współpracy z tym jakże ciekawym gościem.
Korzystam póki mogę, niewiadomo kiedy zechce wprosić sie kolejny raz ... 







czwartek, 27 czerwca 2013

Witam w chłodny czwartek!

Temperatura na dworze pozostawia wiele do życzenia. Czy tak powinien wyglądać koniec czerwca? Zdecydowanie NIE! Chociaż właściwie przyda nam się trochę ochłody przed upałami, które z pewnością jeszcze przed nami ; )

W niedziele był Dzień Ojca, trochę się spóźniłam, ale przypomniała mi się pewna historyjka z tatą właśnie związana. Otóż , pewnej niedzieli wybrałam się z siostrą na ‘’targowe’’ zakupy jak to mówię. Łaziłyśmy pomiędzy straganami wypatrując ciekawych rzeczy. Gdy już wydałyśmy prawie wszystkie pieniądze ;P Zobaczyłam piękną torebkę. Dobrą chwile zastanawiałam się czy ją kupić, aż w końcu siostra mnie namówiła. Zapłaciłam i już miałyśmy się kierować do wyjścia, kiedy kątem oka zobaczyłam jak jakichś trzech facetów szarpie się między sobą. Odwróciłam się i miałam iść dalej kiedy uświadomiłam sobie, że tam jest … mój tato!! No nieee … Zbyt długo się nie zastanawiałam pobiegłam do nich. Jak na niecierpliwego i nerwowego człowieka przystało nie pytałam o co chodzi. Od razu zaczęłam naparzać tych dwóch łysych torebką po głowach, krzycząc ‘’nie będziesz karku łysy szarpał mojego ojca’’ i parę jeszcze innych epitetów. Nagle jeden z nich odwinął się i złapał mnie za ręce uniemożliwiając mi dalsze działania. Minę miał zupełnie nie jak bandyta, ale jak totalnie zdziwiony człowiek. Okazało się, że ci dwaj to policjanci (nadmienić muszę, że niebieskich mundurków nie przyodziali). Byli tu w całkowicie innej sprawie, ale jak zobaczyli, że starszy facet chodzi za dwiema młodymi dziewczynami dodatkowo dziwnie się zachowując, to zareagowali. Tato zaczął się tłumaczyć, że to miał być taki żart, że łazi za nami od początku, a żadna z nas nawet go nie zauważyła i że gdyby ktoś naprawdę za nami łaził to … mógłby nas poważnie zaskoczyć. Ogarnął mnie tak głupi śmiech, że nie mogłam się powstrzymać. Oczywiście zostałam pouczona, że kolejna taka napaść na policjanta może skończyć się inaczej i takie tam ble ble ble … ale skąd mogłam wiedzieć, że to akurat pan władza, a nie groźny bandyta, czyhający na bezpieczeństwo ojca mego jedynego :P

Obyło się bez kajdanek i nocki na dołku :P hehe Przez kolejny tydzień ojciec podśpiewywał mi ‘’Jesteś szalona mówię Ci … ‘’ No łahahaha. Wielkie mi rzeczy … :P



Tak zmieniając temat to muszę się wam czymś pochwalić. Pamiętacie jak powiedziałam, że gdy schudnę 10 kg robię tatuaż. No to ten moment właśnie nastał. Zgubiłam 10 kg : ) I jestem z siebie dumna oraz mega szczęśliwa z tego faktu. Co prawda z tatuażem poczekam do jesieni. Tatuaż w lecie to nie jest zbyt dobry pomysł. Na tym jednak nie kończę zamierzam jeszcze troche zgubić i wierzę, że się uda :)



___________________________________________


'' powiedz w co wierzysz, a powiem Ci kim jesteś ... ''

środa, 19 czerwca 2013

'' Powiedz jak jest, nigdy nie ukrywaj tego co dreczy Cie bo falszywy usmiech to najgorsza rzecz ... ''

Witajcie kochani!

Na początek chciałam wam wszystkim i każdemu z osobna podziękować za słowa otuchy, za zrozumienie i cierpliwość : )

Dawno mnie tu nie było, nawet bardzo dawno. Czy ułożyłam sobie wszystko? Nie wiem. To nie jest taka prosta sprawa. Jedno jest pewne, jest mi lepiej i doszłam do pewnych wniosków. Nie ma za bardzo co narzekać na swój los bo nie jest taki zły. Co nie znaczy, że nie trzeba nic zmieniać czy tkwić ciągle w miejscu. Jednak mam nadzieje, że to nadejdzie z czasem, nie ma co na siłę wszystkiego przyśpieszać. Kiedyś nadejdzie taki dzień w którym będę mogła powiedzieć, że wiem dokąd zmierza mój świat : )

Już kilka dni wcześniej chciałam coś napisać, ale stwierdziłam, że ogarnę się ze wszystkim i dopiero się ’’pokażę’’. Sesja już za mną. Oceny przedobre można śmiało stwierdzić! Za mną również egzaminy zawodowe. Dziś miałam drugą i ostatnią już część. 

Jak wrażenia? Haha szczerze? Do kitu z tym wszystkim. Posługując się cytatem z pewnego filmu to ‘’cały misterny plan w pizdu’’

Poniedziałkowy test (część teoretyczna składająca się z 50ciu pytań z kosmetologii i 20stu z przedsiębiorczości) poszedł mi tragicznie! Czułam to już odpowiadając na pytania. Niektóre miałam wrażenie, że są wzięte z kosmosu! W domu nie wytrzymałam. Wyszperałam w necie arkusz i odpowiedzi i sprawdzam. Jeśli dobrze policzyłam (choć mam nadzieję, że się pomyliłam) to nie zdałam jednym punktem!! Takie szczęście tylko dla mnie ; )

Dziś (część praktyczna- czyli projekt do napisania) modliłam się ‘’żeby tylko nie było pedicure’’ Ha! Mówisz-masz! Specjalnie dla mnie chyba! Czytam pierwsze zdanie zadania ‘’Wiosną do gabinetu kosmetycznego zgłosiła się 42-letnia kobieta na zabieg pielęgnacyjno-upiększający stóp …’’ i łapię się za głowę! Po chwili stwierdzam jednak, że muszę dać rade. I naginam tym czarnym długopisem po kartce. Mało nie podrę papieru, już jestem w połowie zabiegu … i przypominam sobie o jednej bardzo ważnej rzeczy której nie napisałam. Zbyt poważna sprawa ażeby ją zbagatelizować, tak więc kreślę wszystko co do tej pory napisałam i w odpowiednim miejscu dopisuję to o czym zapomniałam. Bałam się, że nie zdążę, że zabraknie mi kartek (dodatkowych dostać nie mogłyśmy) więc pisałam kratka pod kratką w tempie niemożliwie szybkim. Na szczęście zdążyłam, a nawet wyszłam przed czasem! Uczucia mam mieszane. Z jednej strony poszło mi słabo, baaardzo słabo z drugiej jednak każdy projekt pisany na kosmetologie zdawałam na ponad 80 %. Nie może  być przecież tak źle! Prawda??!! Modlę się o cud! ;p

Co jeszcze u mnie słychać? Postanowiłam zapisać się na kolejny kierunek w mojej szkole. Tzn. właściwie próbuję to zrobić. Jak na razie złożyłam podanie o zniżkę na czesne. Jeśli ją dostanę to się zapiszę, jeśli jednak nie to znowu ‘’cały misterny plan w pizdu’’ ;P 

Planuję również, a nawet muszę znaleźć staż żeby płacić samemu za czesne, a także podszkolić się w zawodzie. Jak nie zrobię tego teraz to pozapominam wszystko i pozamiatane ;P

Ok, wystarczy tego natłoku informacji jak na pierwszy raz : ) Odezwę się niedługo, na pewno będzie to szybciej niż ostatnim razem :D 

Pozdrawiam was kochani i całuję ;* ;*

__________________________________________________________

A tak w ogóle to jaram się bo nowa płyta ;P


'' ... wszystko jest w Twojej głowie, trzeba usłyszeć szept
wszystko jest w Twojej głowie, wszystko od A do Z
za dużo czasu już minęło i za dużo prób
to czas na przełom, tylko teraz mogę zrobić ruch
odłącz aparat, bije serce, oddycham znów
dziś urodziłem się na nowo, nowy czuję głód
nowy świt, wstaje słońce to..
zostawiłem te dni gorsze i zapominam do nich dróg
idę tam gdzie mój cel i dobrze wiem,
że jeśli nie ja sam, nikt nie zatrzyma mnie! ''

piątek, 17 maja 2013

'' ... burdel w mej głowie jak w damskiej torebce ... ''


Tak sobie siedzę i myślę, że trzeba podjąć jakąś decyzje. Obrać horyzont i iść … w stronę słońca (?) Tylko jaki? W którym kierunku ten horyzont? 
Czuję jak  moje własne życie, żyje gdzieś obok mnie. Jakbym nie miała na nic wpływu. Żyję z dnia na dzień byle tylko przetrwać. Codziennie ten sam plan dnia. Codziennie te same czynności. Codziennie ci sami ludzie. Codziennie to samo otoczenie, te same bloki. Codziennie te same myśli. Czy tak już będzie zawsze? Czy już zawsze właśnie tak będzie wyglądał mój dzień?
Bez wątpienia tak jeśli czegoś z tym nie zrobię. Jeśli nie przestane się martwić o to jak będzie wyglądało moje jutro. Czy tak samo jak każdy poniedziałek, wtorek czy środa … Czy może coś się zmieni? Czy szara codzienność nabierze barw?
Tak. Tylko trzeba zacząć działać i próbować to zmienić.
Wszystko biegnie swoim utartym szlakiem, tak powoli bez pośpiechu. Pytanie tylko czy mi to przeszkadza. Czy jest mi z tym źle, czy naprawde chce to zmienić. 
Boję się zmian? Może trochę … Najgorsza jest ta niepewność co mnie tam czeka … Jak w kawałku WWO ‘’nie bój się zmiany na lepsze’’. Staram się. Staram się jak mogę. 
Mam tyle marzeń, na pewno nie wszystkie uda się spełnić, ale zamierzam choć kilka wcielić w życie. Choć kilka z całej pokaźnej listy …
Musze sobie to wszystko poukładać w tej małej makówce. Czasami już mózg mi kipi od nadmiaru głupich myśli … chociażby takich jak te powyżej. Nadszedł kryzys i muszę go przetrwać.  

Musze też na jakiś czas pożegnać się z wami. Nigdzie nie wyjeżdżam, ale musze odpocząć od bloga. Zebrać myśli, żeby następnym razem móc przekazać i sobie i wam coś pozytywnego. Do was będę zaglądać w miarę możliwości.
Kiedyś wrócę.
Trzymajcie się robaczki … powodzenia ;*


Wasza LiLi ; ))



_____________________________________



'' Bo kiedy nie ma Ciebie, niewiele istnieje
Wiem, że tak trzeba, ale kurwa oszaleję teraz
Czarne jak heban pierdolone orchidee
 I biała gleba muszę je pozbierać ... ''


P.S. Wiem, ja też niewiele z tego co napisałam rozumiem ...


wtorek, 7 maja 2013

O pogodzie, majówce i rozterkach życiowych pokrótce ...


Piękna pogoda przyszła jakby na złość wszystkim, którzy spodziewali się słońca w majówkę. Moją spędziłam u dziadków. Cały czas lało, było pochmurno, zimno i ogólnie paskudnie. Co to za majówka bez słońca. Skorzystaliśmy tylko z czwartkowej przerwy w deszczu i powyrywaliśmy pokrzywy z malin. W piątek już wróciłam do domu bo w sobotę miałam zjazd. Ktoś bardzo inteligentny zamiast zrobić sam sobie wolny długi weekend wymyślił ludziom zajęcia.
10 godzin specjalizacji- sobota i niedziela. W sobotę na tapecie makijaż wieczorowy. Zrobiłam koleżance piękne fioletowe oko, a ona mnie brązowe, które współgrało z brązowym kolorem moich oczu ;P W niedzielę poszłam na test i zmyłam się do domu z nadzieją, że pojadę z tatą na MotoCross, który jak wiecie uwielbiam. Widok motocyklu wywołuje uśmiech na mej twarzy, gęsią skórkę na całym ciele oraz mocniejsze bicie serca! 

Niestety moje piękne plany legły w gruzach. Do taty przyjechał kolega, palneli sobie piwko we dwóch. Myślałam, że oszaleję z rozpaczy.
Później kiedy okazało się, że możemy pojechać było już za późno bo odezwał się straszliwy ból pleców z poprzedniego dnia, który uniemożliwiał mi siedzenie, leżenie o staniu już nie wspomnę. Moje dziurawe szczęście znowu sobie przypomniało, że dawno nie robiło mi na złość i musiało zadziałać właśnie wtedy. To jakaś masakra …

Ból ustąpił następnego dnia i to jedyne szczęście jakie spotkało mnie w ten weekend.

Sesja zbliża się wielkimi krokami. Pora zacząć się uczyć, ale jakoś nie czuję napięcia z tym związanego. Może dlatego, że nie mam nawału pracy jak to zwykle przed sesją bywało. Powinnam też napisać projekt ze specjalizacji, ale z tym zdążę na pewno, więc się w ogóle nie martwię, nie przejmuję i takie tam :P
Martwi mnie co innego. Mianowicie moja przyszłość. Wiem co chcę robić, zdania nie zmieniłam, boje się tylko, że coś stanie mi na przeszkodzie, albo że sobie nie poradzę. Tak, czasem takie myśli mnie dopadają i nic nie mogę na to poradzić. Tak już mam. 

Oczywiście, zawsze wtedy odganiam je jak najdalej od siebie i robię wszystko żeby nie zaburzyły mojego poukładanego w głowie świata. Mówię sobie, że nie ma takiej rzeczy, która mogłaby mnie zatrzymać lub złamać. I oby to się nigdy nie zmieniło.

P.S. Powodzenia dla maturzystów!!!



__________________________________________________________


'' Stałem tam sam, pośród zgliszczy i chciałem już odejść.
I powiedziałem sobie, że tego nie zrobię, bowiem -
 Nie będę swoim wrogiem, gdy jestem swoim Bogiem... ''




''Nigdy się nie poddawaj:
kiedy upadasz- wstawaj
Błedy popełniają wszyscy
I ja też! 
Pamiętaj, nigdy nikt Cię nie zniszczy
Nie masz się czego obawiać
Świeci słońce, gdy przestaje padać deszcz... ''



poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Czas najwyższy zacząć działać ...


Mieliście racje. Trzeba było spokojnie poleżeć i poczekać aż minie ‘’niechciejstwo’’ i ‘’chcenie’’ samo przyjdzie :) No i przyszło.
Mam taką werwę że nawet ćwiczyć zaczęłam. Ja! Wszyscy przecież wiedzą, że jestem leniem patentowanym, tyłka ruszyć mi się nie chce, a tu psikus. Odkurzyłam hantle i do roboty. Tak wiem to pierwszy dzień, jutro już mi się odechce- mogą pomyśleć niedowiarki, ale czuję w sobie taką moc, taką mooooc, że mogłabym góry przenosić. I czuję, że wytrwam w tym jak najdłużej, bardzo bym tego chciała.
Od 8 kwietnia zaczęłam nową dietę. Starą rzuciłam, a właściwie zrobiłam przerwę na rzecz świąt. Co się działo nie będę wspominać bo nie warto. Nie było to dobre posunięcie, ale najważniejsze że zaczęłam nową.

Tak więc od poniedziałku 8.04 ponownie przeszłam na zdrowe jedzenie. Tak jak poprzednio odstawiłam cukier, słodycze, smażone mięso i białe pieczywo. Teraz jem mięso gotowane, tylko ciemny chleb i to raz dziennie, dużo warzyw owoców i nawet gorzka herbata zaczęła mi smakować ;p I oczywiście mniejsze porcje, a częściej-5 posiłków dziennie. Staram się też jeść o stałych porach. Dodatkowo dwa litry wody dziennie.
Teraz wprowadziłam nowość, którą wyczytałam gdzieś w mądrej książce o dietach. Dieta 5:2. Pięć dni jem normalnie jak zawsze 5 posiłków dziennie, a dwa dni tylko 500 kcal. Zaczęłam od tego weekendu, przyda się bo co dwa tygodnie jestem w szkole od rana do wieczora praktycznie, a tam jak wiadomo ciężko przygotować sobie wartościową potrawę.
Do tego ćwiczenia, które znalazłam na youtube, są lżejsze niż te od Ewy Chodakowskiej, które jak dla mnie osobiście były morderczym treningiem. Podziwiam i wielki szacun dla tych, którzy z nią ćwiczą … składam pokłon! J  Znalazłam też ćwiczenia z Mel B, jeszcze nie próbowałam, ale podejrzewam, że to taka sama hardcorówa jak Ewa :P hehe

Należy się także, z tego miejsca pochwalić, że schudłam 5 kg :) Jestem z siebie odrobinę dumna. 1kg tygodniowo, mówią, że zdrowo i rozsądnie ;P 
Jak schudnę 10 kg robię kolejny tatuaż. Jest motywacja?! Jest!!

Robaczki trzymajcie za mnie kciuki ;**


________________________________



''wiem,że nie mam czego żałować
jeśli mam to nie chcę się o tym nigdy przekonać
radość życia poprawiam drugą setką
to co mnie kręci to duża prędkość ...''


'' .. bo Tu nie czeka na mnie nic, nie czeka na mnie nikt I Już wiem, że mogę isć, wiem .. ''

środa, 24 kwietnia 2013

Krótko jak zwykle i ponownie nie na temat ... ; ]]

Tamdadadam!! Jestem, wróciłam :)
Od czego by tu zacząć ... Może od tego, że znowu zepsuł mi się komputer. Po raz kolejny potrzebna była operacja na otwartym sercu, choć niedawno taki zabieg przeprowadzaliśmy. Ostatecznie można mu to wybaczyć. Swoje przeżył i najmłodszy też nie jest, ale żeby robić mi na złość to tego bym się nie spodziewała ;p 
Całkowitego posłuszeństwa odmówił zaraz po tym jak w zeszłą środę zamieściłam tu wpis. Zbuntował się na amen i koniec. 
Teraz na szczęście już wszystko gra. Do następnego razu ... oczywiście! ;p

U dziadków byłam krótko, lecz intensywnie. Pomimo wysokiego poziomu ''niechciejstwa'', który jak wiecie ogarnął mnie ostanio, nabrałam (nie wiem skąd) sił witalnych i już chwile po przyjeździe zabrałam się do roboty. 
Przekopałam ogród, pomalowałam płotek, posadziłam kilka kwiatków, przesadziłam bez, przewiozłam taczką toooonyyy małych kamyków, którymi później wysypałam podjazd, podcięłam gałęzie płaczącej wierzbie, a na koniec wszystkie posiekałam siekierą.
Troche przedobrzyłam, jak na pierwszy raz po zimie bo rano nie mogłam ruszyć ręką ani nogą. No tak to jest jak człowiekowi odbije wiosna do głowy ;P

''Niechciejstwo'' wróciło z powrotem. Znowu nic mi się nie chce. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić, więc cierpliwie czekam na zmianę :)




_____________________________________



'' Życie to chwila zbyt krótka aby móc,
narzekać i czekać aż stanie się cud.
Że los się odmieni i milion innych bzdur,
 gdyby miało być inaczej,czy nie byłoby tak już? ''



... samo nic nie zmieni się ...      ; ))

środa, 17 kwietnia 2013

Żeby mi się chciało, tak jak mi się nie chce ...

Kompletnie nie mam weny. Do niczego ... Nic mi się nie chce, a jak mi się zachce to za chwile tracę resztki chcenia i już mi się nie chce z powrotem ... 
Wiosenne przesilenie. Tak to tłumaczę ;P
Piękna pogoda nastraja pozytywne do życia, ale jednak lenistwo wygrywa tę nierówną walkę.
Jutro jadę na łono natury ... Do dziadków, ale też mi się nie chce!
Powinnam dać tacie notatki do wydrukowania, ale też mi się nie chce :P
Powinnam zacząć powtarzać na test ze specjalizacji, tak powolutku bez spięcia, ale mi się nie chce ... 
Powinnam też powtarzać materiał od samego początku na egzamin, ale ... no sami wiecie.
Poziom mojego ''niechciejstwa'' sięga najwyższych granic. Tylko czekam aż przekroczy stan alarmowy i zacznie mi się chcieć! Chcieć, czegoś więcej niż tylko leżeć i patrzeć w sufit.

Nie mogłam uwierzyć, ale nawet na zakupy ostatnio nie miałam ochoty. A przecież to takie przyjemne :) Mama użyła swego daru przekonywania (no a poza tym nie mogłam w tak piękną pogodę chodzić nadal w kozakach) nie było wyjścia. Musiałam zebrać się w sobie i wyruszyć na szaleńcze poszukiwania nowych butów. 
''Jak mus to mus, zwłaszcza kiedy mama każe'' ot tak przypomniały mi się słowa pewnej sowy z bajki ;P
Ku mojemu zdziwieniu nie tylko mi nic się nie chce. Nikomu nie chciało się nawet wyprodukować butów, które odpowiadałyby moim gustom. Skandal! 
Ponownie do akcji wkroczyła mama. Reklamowanie produktów w jej wykonaniu to prawdziwy majstersztyk! Dziwię się, że jeszcze nikt jej nie zatrudnił w dziale reklamy!
Tak skutecznie przedstawiła mi pewną parę, że nie wiem nawet kiedy ... kupiłam! 
Na szczęście nie żałuję, podobają mi się. Mają tylko jedną podstawową wadę!
Straszliwie mnie obcierają!!
Mam nadzieję, że szybko się wyrobią i nie będą robić krzywdy swojej panci ;P
Powiększyłam również swą szafę o bluzkę, półkę o 3 lakiery do paznokci, a torebkę o nowy portfel :)
Zakupy mogę zaliczyć do udanych :)

Jak już wspomniałam wcześniej, jadę jutro do dziadków (chociaż mi się nie chce-o ja wyrodna wnuczka) Może do czegoś się przydam. Wrócę w niedzielę, jak będzie mi się chciało ;P 
Ponownie apeluję! Tęsknijcie za mną robaczki, jeśli wam się zechce ... rzecz jasna ;P

Bay the way, jakie to miłe usłyszeć nawet od koleżanki ''hmm ładnie dziś wyglądasz'' Podnosi na duchu :)

Pozdrawiam wiosennie
Wasza wiecznie leniwa 
LiLi ;* ;*

piątek, 12 kwietnia 2013

Jakoś ostatnio moja wena trzyma się ode mnie z daleka. Nie chce mnie odwiedzić podsunąć jakiegoś pomysłu na błyskotliwy, porażający elokwencją wpis ... No nie da rady.
Jutro szkoła. 10 godzin łażenia robienia tych wszystkich zabiegów, a nie sorry, jeszcze próbny egzamin zawodowy. 
Jutro część teoretyczna, w niedziele praktyczna na papierze ;P Ciekawe jak mi pójdzie tym razem bo ostatnio część praktyczną zawaliłam zapominając o jakże ważnej rzeczy, a mianowicie o powtórnej diagnozie z lampą lupą.
Boże uchowaj mnie przed popełnieniem drugi raz tego samego błędu!
Szczerze mówiąc - i powiem to, a raczej przekaże po raz pierwszy - im bliżej czerwca, końca roku i egzaminu tym bardziej odczuwam ... może nie strach, a niepokój! 
No tak bo jak tu się nie niepokoić, Lili zawsze miała wybitne szczęście. Jak wygrała w zdrapki 6 zł to wydała wszystko na kolejne i została z niczym. Jak na chybił trafił wybierała odpowiedz ''A'' poprawna była odpowiedź ''B''. Często zdarzało się również tak, że bardzo intensywnie się czegoś uczyła, a i tak dostawała banie. Bywało też odwrotnie jak w przypadku egzaminu zawodowego z fryzjerstwa. Poszła na tzw. ''jana'' zero wiedzy...kompletnie, żadnej. No i co ? I zdała!
Znając więc moje przewrotne szczęście obawiam się, że jeśli tu przez całe dwa lata ostro zakuwałam mogę nie zdać. Staram się oczywiście tak nie myśleć bo to musiałby być nie fart nad niefartami. Nie uprawiam czarnowidztwa i myślę jak najbardziej pozytywnie, no a przynajmniej się staram :) Liczę w duchu na tą dobrą stronę mojego farta :)

I w końcu przyszła ta długo oczekiwana, wytęskniona i wypatrywana wiosna :D 
Och jakże się cieszę. Co prawda dziś słoneczną pogodą nie powala, ale jest ciepło ... cieeepłoo :)
Trochę mnie zaskoczyła, a właściwie to ja sama siebie zaskoczyłam bo zostałam w kozakach, ale nadrobię jak najszybciej :)



________________________________


''Chciałabym móc cofnąć czas by przeżyć te kilka chwil jeszcze raz ''

sobota, 6 kwietnia 2013


Ależ się zapuściłam. Mój blog powoli zaczęła porastać pajęczyna (bleee)
Usprawiedliwię się tym, że chciałam już w czwartek coś napisać, lecz komputer znów odmawia mi posłuszeństwa ;/
dziś więc napisze to co chciałam przekazać wam w czwartek :)

Święta, święta i po świętach...
Jestem dwa razy cięższa i sto razy bardziej rozleniwiona o czym świadczy prawie tygodniowe zebranie się do umieszczenia postu na blogu ;P
Niby tylko dwa dni, a mój mózg już się poczuł jak na wakacjach. Wylajtować to on się potrafi szybko, gorzej z powrotem do rzeczywistości.

Z racji wyprodukowania przez siebie kiedyś tam dobrego biszkoptu babcia okrzyknęła mnie rodzinną cukierniczką. Z tego tytułu na wszelkie rodzinne okazje piekę ciasta. Zawsze idzie mi nie najgorzej. No ale w te święta myślałam, że wyjdę z siebie stanę obok i zobaczę jak siedzę …
Mazurek (który później kompletnie mi nie smakował, za to dziadkowi baardzo), kruche ciasto z miodem przekładane masą serowo-budyniową i biszkopt z pysiem, bitą śmietaną i galaretką. To był mój pierwszy raz z kruchymi ciastami ...
Wszystko byłoby świetnie gdyby nie to, że najpierw ciasto na mazurek nie chciało się zagnieść. Przynajmniej w moim odczuciu. Ileż ja się namocowałam, ile zemściłam nad tym ciastem, aż w końcu … hura! Nareszcie :)
Z kolei później myślałam, że się nie upiekło. Gdy włożyłam w niego patyk (by sprawdzić czy nie jest surowe) zostawały na nim jakby kryształki mąki. Okazało się, że taki ''krystaliczny'' posmak daje krupczatka … Wszystko jasne.
Z kolejnym ciastem zagniatanie poszło lepiej, gdyż wiedziałam, że w końcu i tak te składniki się połączą więc już tak się nie denerwowałam. Za to martwiłam się, że będzie za twarde o.O No i problem nastąpił przy rozkładaniu placków na blachę do pieczenia. Okazało się, że jest za duża i placki będą żałośnie cienkie. Szaaał …
Dodatkowo przypaliłam krem (czego na szczęście później kompletnie nie było widać ani czuć)
Przyszedł czas na biszkopt. Zawsze wyrasta mi genialnie, wysoki równy. Tym razem wciągnęło go do środka. No trudno nie wszystko przecież musi być idealne ;/
Kolejny problem wystąpił przy ubijaniu śmietany. Pierwszy raz, przysięgam! Pierwszy raz nie ubiła mi się śmietana. Zrobił się z tego aksamitny, lejący krem. No wtedy to już kompletnie zwątpiłam. Miałam ochotę pieprznąć tym ciastem w cholerę i tyle …
Sytuacje uratowała mama i na szczęście.
Jak się później okazało dziadkowi mazurek bardzo smakował, inni stwierdzili, że najlepsze jest to właśnie z przypalonym kremem (ale ciiicho), a kuzynka chciała przepis na ten nieszczęsny biszkopt z nieubitą śmietaną :P
Oczywiście nikt z gości nie wiedział o męczarniach jakie przeżyłam przy produkcji no i bardzo dobrze :)

W czwartek stuknęła mi dwudziestka dwójka. Jestem rok starsza … czy mądrzejsza? No nie wiem! ;p
Cóż starość nie radość … Nie no żartuje. Sama nie lubię jak moja młodsza o 4 miesiące koleżanka już wypatruje zmarszczek ;/ i ciągle sugeruje mi, że mój zegar biologiczny tyka. Jakby chciała mi dogryźć, że ona ma chłopaka, a ja wiecznie jestem sama. Ale czy mnie to w jakiś sposób dotyka? Nie. Nie robi to na mnie wrażenia, serio.
W końcu kto to widział, żeby dwudziestodwuletnia dziewczyna nie miała jeszcze męża i co najmniej jednego dziecka.
Zegar biologiczny … tyk, tyk, tyk … Nawet mnie to śmieszy ;P
Średniowiecze?!

No i ta jej zazdrość kiedy dowiaduje się z facebooka o kolejnych zaręczynach koleżanek. Jezus, przecież na każdego przyjdzie czas! o.O
Bez sensu …
Oczywiście chcę być matką i żoną, co nie oznacza, że mam to robić na łapu capu bo mam 22 lata. Jak to określiła ''w tym wieku bierze się co dają, wybierać mogłaś jak miałaś lat 16'' haha

Miałam tu przygotowane piękne życzenia na czwartek, dla siebie samej i każdego urodzonego czwartego kwietnia. Jest sobota więc to raczej bez sensu. Powiem tylko jedno.
Życzę nam aby w końcu przyszła wiosna :))


_____________________________________


''Here comes, comes the weekend
Hear it calling like a siren oh oh''

czwartek, 28 marca 2013

Alleluja!

Dziś bardzo krótko, zwięźle i na temat …
Przygotowania do świąt idą pełną parą. Okna już umyte, firanki uprane, podłogi wyszorowane.
Te święta nie nastrajają mnie tak jak Boże Narodzenie. Nie ma tego klimatu. Niby w tym roku niczym się nie różnią tu śnieg i tu śnieg...
Chociaż nie ... na Boże Narodzenie akurat tak dużo śniegu nie było o.O
Nie wiem jak u was, ale u mnie to dziadostwo jeszcze nie stopniało ;/

Moja choroba skutecznie przestraszyła się broni, którą na nią naszykowałam i odeszła w siną dal. Zabrała ze sobą wszystkie paskudne dolegliwości, ale jeszcze lekki kaszel zostawiła. Ach to jaka złośliwa franca, musiała się jakoś na mnie odegrać hehe ;P

Moi mili! Juto czeka mnie jeszcze trochę drobnych przygotowań i nie wiem czy zdążę złożyć wam życzenia dlatego też zrobię to teraz …

Życzę Wam kochani, jak i sobie zdrowych, spokojnych spędzonych w rodzinnym gronie świąt Wielkiej Nocy. Dużo wiary i nadziei w to, że wiosna w końcu do nas zawita oraz spełnienia marzeń, miłości i mokrego Dyngusa ;)

Kolorowych jajeczek,
wacianych owieczek,
rozkicanych króliczków,
pyszności w koszyczku!
A przede wszystkim udanego uciekania w dniu Wielkiego Lania!








sobota, 23 marca 2013

''... nic się nie stało nikomu, wszyscy żyją ... '' ~~ Piotr Żyła

Czuje ciepły powiew wiatru. Zamykam oczy i wygrzewam się w promieniach słońca. Słyszę świergot ptaków, i szum liści na drzewach. Z wiatrem niesie się zapach kwiatów.
Ajjj jak jest miło … Z czasem zaczyna być coraz bardziej gorąco.
Czuję coś mokrego pod stopami? Woda? Skąd ta woda?
Otwieram oczy i widzę przed sobą najcudowniejszy pejzaż jaki można sobie teraz wymarzyć ... Dużo piasku, dużo zieleni w oddali i … mooorze, morze zewsząd morze.
Jacież pierdziele jak tu pięknie :)
Cholera coś mnie piecze … w tyłek o.O … I ta woda, skąd ta woda ?
No i właśnie w tym momencie budzę się z tyłkiem przyciśniętym do gorącego kaloryfera. A szklanka z wodą, którą postawiłam sobie na szafce wieczorem (na wypadek nieprzewidzianego pragnienia w nocy) przewróciła się, a woda rozlała się wprost na łóżko.
I tak właśnie skończył się mój piękny wiosenno-morski sen! A gdy spojrzałam za okno miałam natychmiastową ochotę znowu zasnąć i dokończyć to co tak pięknie się zaczęło. Może na tej plaży spotkałabym jakiegoś przystojnego, muskularnego mężczyznę. A to byłaby bezludna wyspa i byłby zmuszony nawiązać ze mną bliższą znajomość żeby przedłużyć nasz gatunek i uratować ludzkość przed wyginięciem … ;p
Puknij się LiLi w głowę, od tego śniegu i choroby całkiem Ci mózg wyprało! Tsaa …

A propos mojej choroby to cwana jest franca. Nie odpuszcza, niby głos Perfekcyjnej Pani Domu i katar przechodzi (z czego akurat nie ciesze się aż tak bardzo :P) ale kaszel został. I to taki skubany niewygodny, że głowa mała.
Ha! Tak łatwo to się nie damy! Ja, mój układ odpornościowy i domowa apteczka mamy doskonały plan działania! Chyba nie na darmo piję te hektolitry herbaty z sokiem malinowym, łykam Rutinoscorbin (żeby być wyraźna), Cholinex i piję Febrisan. To jest broń … broń doskonała. A przynajmniej mam na to nadzieję :)


___________________________________

A tym czasem na osłodę ciężkich czasów, humor poprawia mi nasz ''Złotousty'' Piotr Żyła :P  


_____________________________________

... a gdyby ktoś chciał się wyciszyć to też się coś znajdzie ...



Dla każdego coś miłego :)
Dobrego weekendu kociaki ;*

wtorek, 19 marca 2013

Doprawdy uroczo ... o.O

To jest jakiś armagedon! Za dwa dni pierwszy dzień wiosny, a tu sypie co najmniej jak w styczniu ;( Dlaczego wiosna ma nas w … gdzieś?!!
Nieeee, nie będę się już wypowiadać na temat tego co się tutaj dzieje, powiem tylko: znowu sypie! Mam już dosyć tego śniegu!

Zamiast wiosny przyszła do mnie choroba. Przywlokła się, nieproszona nawet nie zapukała, nie zapytała czy można! W dzisiejszych czasach te choroby jakieś takie ... takie niekulturalne, za grosz taktu.
Katar, kaszel, w płucach dudni jak w bębnie. Tylko jeden plus: znów mam głos jak Perfekcyjna Pani Domu. Jedyne co mi się w tym wszystkim podoba :P
Opatuliłam się w wielgachny, ciepły polar, skarpety góralskie, a właściwie dwie pary bo te góralskie cholernie gryzą o.O i standardowo zapas chusteczek.
Dobrze, że chociaż babcia dała mi sok malinowy własnej roboty. Dodaje go do herbaty i pije … hektolitrami ;P
Znowu nic nie czuję, nie smakuję. Kicha po całości!
Przesoliłam wczoraj zupę. Kompletnie zapomniałam, że już wcześniej ją soliłam, więc posoliłam raz jeszcze. Cała rodzina krzywiła się, tylko mnie nic nie przeszkadzało, może poza tym, że była kompletnie bez smaku ;/
Prawie cały wczorajszy dzień przeleżałam z powodu bólu głowy. Jestem baaardzo mądrym człowiekiem, zobaczyłam kawałek słońca palma mi odbiła i wyrwałam się do sklepu bez czapki. Już w połowie drogi miałam wielką ochotę się po nią wrócić, ale dotrwałam. No to mam co chciałam …

Idę poleżeć i jak w reklamie Gripex'u ponarzekać ''nie mogę dosięgnąć pilotaaa ...''




____________________________________




'' aby wiedzieć jak jest dobrze musisz wiedzieć jak jest źle,
 aby dotrzeć do sedna sprawy musisz iść po dnie,
 ciernie strumienie lawy
 potem wracasz z wyprawy śmiertelnie ciężkiej abyś wiedział że...''