Liczba wyświetleń

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Czas najwyższy zacząć działać ...


Mieliście racje. Trzeba było spokojnie poleżeć i poczekać aż minie ‘’niechciejstwo’’ i ‘’chcenie’’ samo przyjdzie :) No i przyszło.
Mam taką werwę że nawet ćwiczyć zaczęłam. Ja! Wszyscy przecież wiedzą, że jestem leniem patentowanym, tyłka ruszyć mi się nie chce, a tu psikus. Odkurzyłam hantle i do roboty. Tak wiem to pierwszy dzień, jutro już mi się odechce- mogą pomyśleć niedowiarki, ale czuję w sobie taką moc, taką mooooc, że mogłabym góry przenosić. I czuję, że wytrwam w tym jak najdłużej, bardzo bym tego chciała.
Od 8 kwietnia zaczęłam nową dietę. Starą rzuciłam, a właściwie zrobiłam przerwę na rzecz świąt. Co się działo nie będę wspominać bo nie warto. Nie było to dobre posunięcie, ale najważniejsze że zaczęłam nową.

Tak więc od poniedziałku 8.04 ponownie przeszłam na zdrowe jedzenie. Tak jak poprzednio odstawiłam cukier, słodycze, smażone mięso i białe pieczywo. Teraz jem mięso gotowane, tylko ciemny chleb i to raz dziennie, dużo warzyw owoców i nawet gorzka herbata zaczęła mi smakować ;p I oczywiście mniejsze porcje, a częściej-5 posiłków dziennie. Staram się też jeść o stałych porach. Dodatkowo dwa litry wody dziennie.
Teraz wprowadziłam nowość, którą wyczytałam gdzieś w mądrej książce o dietach. Dieta 5:2. Pięć dni jem normalnie jak zawsze 5 posiłków dziennie, a dwa dni tylko 500 kcal. Zaczęłam od tego weekendu, przyda się bo co dwa tygodnie jestem w szkole od rana do wieczora praktycznie, a tam jak wiadomo ciężko przygotować sobie wartościową potrawę.
Do tego ćwiczenia, które znalazłam na youtube, są lżejsze niż te od Ewy Chodakowskiej, które jak dla mnie osobiście były morderczym treningiem. Podziwiam i wielki szacun dla tych, którzy z nią ćwiczą … składam pokłon! J  Znalazłam też ćwiczenia z Mel B, jeszcze nie próbowałam, ale podejrzewam, że to taka sama hardcorówa jak Ewa :P hehe

Należy się także, z tego miejsca pochwalić, że schudłam 5 kg :) Jestem z siebie odrobinę dumna. 1kg tygodniowo, mówią, że zdrowo i rozsądnie ;P 
Jak schudnę 10 kg robię kolejny tatuaż. Jest motywacja?! Jest!!

Robaczki trzymajcie za mnie kciuki ;**


________________________________



''wiem,że nie mam czego żałować
jeśli mam to nie chcę się o tym nigdy przekonać
radość życia poprawiam drugą setką
to co mnie kręci to duża prędkość ...''


'' .. bo Tu nie czeka na mnie nic, nie czeka na mnie nikt I Już wiem, że mogę isć, wiem .. ''

środa, 24 kwietnia 2013

Krótko jak zwykle i ponownie nie na temat ... ; ]]

Tamdadadam!! Jestem, wróciłam :)
Od czego by tu zacząć ... Może od tego, że znowu zepsuł mi się komputer. Po raz kolejny potrzebna była operacja na otwartym sercu, choć niedawno taki zabieg przeprowadzaliśmy. Ostatecznie można mu to wybaczyć. Swoje przeżył i najmłodszy też nie jest, ale żeby robić mi na złość to tego bym się nie spodziewała ;p 
Całkowitego posłuszeństwa odmówił zaraz po tym jak w zeszłą środę zamieściłam tu wpis. Zbuntował się na amen i koniec. 
Teraz na szczęście już wszystko gra. Do następnego razu ... oczywiście! ;p

U dziadków byłam krótko, lecz intensywnie. Pomimo wysokiego poziomu ''niechciejstwa'', który jak wiecie ogarnął mnie ostanio, nabrałam (nie wiem skąd) sił witalnych i już chwile po przyjeździe zabrałam się do roboty. 
Przekopałam ogród, pomalowałam płotek, posadziłam kilka kwiatków, przesadziłam bez, przewiozłam taczką toooonyyy małych kamyków, którymi później wysypałam podjazd, podcięłam gałęzie płaczącej wierzbie, a na koniec wszystkie posiekałam siekierą.
Troche przedobrzyłam, jak na pierwszy raz po zimie bo rano nie mogłam ruszyć ręką ani nogą. No tak to jest jak człowiekowi odbije wiosna do głowy ;P

''Niechciejstwo'' wróciło z powrotem. Znowu nic mi się nie chce. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić, więc cierpliwie czekam na zmianę :)




_____________________________________



'' Życie to chwila zbyt krótka aby móc,
narzekać i czekać aż stanie się cud.
Że los się odmieni i milion innych bzdur,
 gdyby miało być inaczej,czy nie byłoby tak już? ''



... samo nic nie zmieni się ...      ; ))

środa, 17 kwietnia 2013

Żeby mi się chciało, tak jak mi się nie chce ...

Kompletnie nie mam weny. Do niczego ... Nic mi się nie chce, a jak mi się zachce to za chwile tracę resztki chcenia i już mi się nie chce z powrotem ... 
Wiosenne przesilenie. Tak to tłumaczę ;P
Piękna pogoda nastraja pozytywne do życia, ale jednak lenistwo wygrywa tę nierówną walkę.
Jutro jadę na łono natury ... Do dziadków, ale też mi się nie chce!
Powinnam dać tacie notatki do wydrukowania, ale też mi się nie chce :P
Powinnam zacząć powtarzać na test ze specjalizacji, tak powolutku bez spięcia, ale mi się nie chce ... 
Powinnam też powtarzać materiał od samego początku na egzamin, ale ... no sami wiecie.
Poziom mojego ''niechciejstwa'' sięga najwyższych granic. Tylko czekam aż przekroczy stan alarmowy i zacznie mi się chcieć! Chcieć, czegoś więcej niż tylko leżeć i patrzeć w sufit.

Nie mogłam uwierzyć, ale nawet na zakupy ostatnio nie miałam ochoty. A przecież to takie przyjemne :) Mama użyła swego daru przekonywania (no a poza tym nie mogłam w tak piękną pogodę chodzić nadal w kozakach) nie było wyjścia. Musiałam zebrać się w sobie i wyruszyć na szaleńcze poszukiwania nowych butów. 
''Jak mus to mus, zwłaszcza kiedy mama każe'' ot tak przypomniały mi się słowa pewnej sowy z bajki ;P
Ku mojemu zdziwieniu nie tylko mi nic się nie chce. Nikomu nie chciało się nawet wyprodukować butów, które odpowiadałyby moim gustom. Skandal! 
Ponownie do akcji wkroczyła mama. Reklamowanie produktów w jej wykonaniu to prawdziwy majstersztyk! Dziwię się, że jeszcze nikt jej nie zatrudnił w dziale reklamy!
Tak skutecznie przedstawiła mi pewną parę, że nie wiem nawet kiedy ... kupiłam! 
Na szczęście nie żałuję, podobają mi się. Mają tylko jedną podstawową wadę!
Straszliwie mnie obcierają!!
Mam nadzieję, że szybko się wyrobią i nie będą robić krzywdy swojej panci ;P
Powiększyłam również swą szafę o bluzkę, półkę o 3 lakiery do paznokci, a torebkę o nowy portfel :)
Zakupy mogę zaliczyć do udanych :)

Jak już wspomniałam wcześniej, jadę jutro do dziadków (chociaż mi się nie chce-o ja wyrodna wnuczka) Może do czegoś się przydam. Wrócę w niedzielę, jak będzie mi się chciało ;P 
Ponownie apeluję! Tęsknijcie za mną robaczki, jeśli wam się zechce ... rzecz jasna ;P

Bay the way, jakie to miłe usłyszeć nawet od koleżanki ''hmm ładnie dziś wyglądasz'' Podnosi na duchu :)

Pozdrawiam wiosennie
Wasza wiecznie leniwa 
LiLi ;* ;*

piątek, 12 kwietnia 2013

Jakoś ostatnio moja wena trzyma się ode mnie z daleka. Nie chce mnie odwiedzić podsunąć jakiegoś pomysłu na błyskotliwy, porażający elokwencją wpis ... No nie da rady.
Jutro szkoła. 10 godzin łażenia robienia tych wszystkich zabiegów, a nie sorry, jeszcze próbny egzamin zawodowy. 
Jutro część teoretyczna, w niedziele praktyczna na papierze ;P Ciekawe jak mi pójdzie tym razem bo ostatnio część praktyczną zawaliłam zapominając o jakże ważnej rzeczy, a mianowicie o powtórnej diagnozie z lampą lupą.
Boże uchowaj mnie przed popełnieniem drugi raz tego samego błędu!
Szczerze mówiąc - i powiem to, a raczej przekaże po raz pierwszy - im bliżej czerwca, końca roku i egzaminu tym bardziej odczuwam ... może nie strach, a niepokój! 
No tak bo jak tu się nie niepokoić, Lili zawsze miała wybitne szczęście. Jak wygrała w zdrapki 6 zł to wydała wszystko na kolejne i została z niczym. Jak na chybił trafił wybierała odpowiedz ''A'' poprawna była odpowiedź ''B''. Często zdarzało się również tak, że bardzo intensywnie się czegoś uczyła, a i tak dostawała banie. Bywało też odwrotnie jak w przypadku egzaminu zawodowego z fryzjerstwa. Poszła na tzw. ''jana'' zero wiedzy...kompletnie, żadnej. No i co ? I zdała!
Znając więc moje przewrotne szczęście obawiam się, że jeśli tu przez całe dwa lata ostro zakuwałam mogę nie zdać. Staram się oczywiście tak nie myśleć bo to musiałby być nie fart nad niefartami. Nie uprawiam czarnowidztwa i myślę jak najbardziej pozytywnie, no a przynajmniej się staram :) Liczę w duchu na tą dobrą stronę mojego farta :)

I w końcu przyszła ta długo oczekiwana, wytęskniona i wypatrywana wiosna :D 
Och jakże się cieszę. Co prawda dziś słoneczną pogodą nie powala, ale jest ciepło ... cieeepłoo :)
Trochę mnie zaskoczyła, a właściwie to ja sama siebie zaskoczyłam bo zostałam w kozakach, ale nadrobię jak najszybciej :)



________________________________


''Chciałabym móc cofnąć czas by przeżyć te kilka chwil jeszcze raz ''

sobota, 6 kwietnia 2013


Ależ się zapuściłam. Mój blog powoli zaczęła porastać pajęczyna (bleee)
Usprawiedliwię się tym, że chciałam już w czwartek coś napisać, lecz komputer znów odmawia mi posłuszeństwa ;/
dziś więc napisze to co chciałam przekazać wam w czwartek :)

Święta, święta i po świętach...
Jestem dwa razy cięższa i sto razy bardziej rozleniwiona o czym świadczy prawie tygodniowe zebranie się do umieszczenia postu na blogu ;P
Niby tylko dwa dni, a mój mózg już się poczuł jak na wakacjach. Wylajtować to on się potrafi szybko, gorzej z powrotem do rzeczywistości.

Z racji wyprodukowania przez siebie kiedyś tam dobrego biszkoptu babcia okrzyknęła mnie rodzinną cukierniczką. Z tego tytułu na wszelkie rodzinne okazje piekę ciasta. Zawsze idzie mi nie najgorzej. No ale w te święta myślałam, że wyjdę z siebie stanę obok i zobaczę jak siedzę …
Mazurek (który później kompletnie mi nie smakował, za to dziadkowi baardzo), kruche ciasto z miodem przekładane masą serowo-budyniową i biszkopt z pysiem, bitą śmietaną i galaretką. To był mój pierwszy raz z kruchymi ciastami ...
Wszystko byłoby świetnie gdyby nie to, że najpierw ciasto na mazurek nie chciało się zagnieść. Przynajmniej w moim odczuciu. Ileż ja się namocowałam, ile zemściłam nad tym ciastem, aż w końcu … hura! Nareszcie :)
Z kolei później myślałam, że się nie upiekło. Gdy włożyłam w niego patyk (by sprawdzić czy nie jest surowe) zostawały na nim jakby kryształki mąki. Okazało się, że taki ''krystaliczny'' posmak daje krupczatka … Wszystko jasne.
Z kolejnym ciastem zagniatanie poszło lepiej, gdyż wiedziałam, że w końcu i tak te składniki się połączą więc już tak się nie denerwowałam. Za to martwiłam się, że będzie za twarde o.O No i problem nastąpił przy rozkładaniu placków na blachę do pieczenia. Okazało się, że jest za duża i placki będą żałośnie cienkie. Szaaał …
Dodatkowo przypaliłam krem (czego na szczęście później kompletnie nie było widać ani czuć)
Przyszedł czas na biszkopt. Zawsze wyrasta mi genialnie, wysoki równy. Tym razem wciągnęło go do środka. No trudno nie wszystko przecież musi być idealne ;/
Kolejny problem wystąpił przy ubijaniu śmietany. Pierwszy raz, przysięgam! Pierwszy raz nie ubiła mi się śmietana. Zrobił się z tego aksamitny, lejący krem. No wtedy to już kompletnie zwątpiłam. Miałam ochotę pieprznąć tym ciastem w cholerę i tyle …
Sytuacje uratowała mama i na szczęście.
Jak się później okazało dziadkowi mazurek bardzo smakował, inni stwierdzili, że najlepsze jest to właśnie z przypalonym kremem (ale ciiicho), a kuzynka chciała przepis na ten nieszczęsny biszkopt z nieubitą śmietaną :P
Oczywiście nikt z gości nie wiedział o męczarniach jakie przeżyłam przy produkcji no i bardzo dobrze :)

W czwartek stuknęła mi dwudziestka dwójka. Jestem rok starsza … czy mądrzejsza? No nie wiem! ;p
Cóż starość nie radość … Nie no żartuje. Sama nie lubię jak moja młodsza o 4 miesiące koleżanka już wypatruje zmarszczek ;/ i ciągle sugeruje mi, że mój zegar biologiczny tyka. Jakby chciała mi dogryźć, że ona ma chłopaka, a ja wiecznie jestem sama. Ale czy mnie to w jakiś sposób dotyka? Nie. Nie robi to na mnie wrażenia, serio.
W końcu kto to widział, żeby dwudziestodwuletnia dziewczyna nie miała jeszcze męża i co najmniej jednego dziecka.
Zegar biologiczny … tyk, tyk, tyk … Nawet mnie to śmieszy ;P
Średniowiecze?!

No i ta jej zazdrość kiedy dowiaduje się z facebooka o kolejnych zaręczynach koleżanek. Jezus, przecież na każdego przyjdzie czas! o.O
Bez sensu …
Oczywiście chcę być matką i żoną, co nie oznacza, że mam to robić na łapu capu bo mam 22 lata. Jak to określiła ''w tym wieku bierze się co dają, wybierać mogłaś jak miałaś lat 16'' haha

Miałam tu przygotowane piękne życzenia na czwartek, dla siebie samej i każdego urodzonego czwartego kwietnia. Jest sobota więc to raczej bez sensu. Powiem tylko jedno.
Życzę nam aby w końcu przyszła wiosna :))


_____________________________________


''Here comes, comes the weekend
Hear it calling like a siren oh oh''